Według Eldera najważniejszym celem zarządzania ryzykiem oraz kapitałem na giełdzie jest przetrwanie. Zaraz po tym plasuje się unikanie nadmiernego, niewspółmiernego do zysków ryzyka. Kolejnymi nadrzędnymi celami dla daytradera jest wypracowanie stałej stopy zwrotu (postępującej) oraz wysokie zyski.
Daytrader powinien narzucić sobie odpowiednią dyscyplinę. Kwestią do ustalenia pozostaję więc maksymalny kapitał , który inwestor decyduje się zainwestować w jedną pozycję.
Następną rzeczą jest ustalenie maksymalnego obsunięcia się kapitału, przy którym pozycja przynosząca straty zostaje zamknięta. Wielu inwestorów popełnia bardzo duży błąd - już na samym początku inwestowania zakłada sobie cel, że chce zarobić w ciągu pierwszego roku na giełdzie swój przysłowiowy pierwszy milion. Osoby takie zwykle kończą równie szybko jak zaczęły. Powód jest niezwykle prosty: potrafią zainwestować cały swój posiadany kapitał w jedną pozycję. Oczywiście może ona przynieść na początku zysk – szanse są na to 50% na 50%. Jednakże to zwykła brawura, która nie ma pokrycia w doświadczeniu. Szczęście z czasem minie i do stratnej pozycji, osoba zacznie dokładać, rozpocznie proces „uśredniania ceny”, ostatecznie zamykając pozycję z ogromną stratą. Taka osoba zapewne nigdy więcej już na giełdę nie wróci.
Warto rozpocząć inwestycje od mniejszych kwot, a w miarę osiągania stabilnych oraz rosnących zysków, powoli zwiększać poziom inwestowanej gotówki. Taka forma inwestowania wydaje się bardzo rozsądna, a zarazem uczy odpowiedniego zarządzania ryzykiem oraz kapitałem. Jeśli inwestor na początku, przy inwestowaniu mniejszych pieniędzy potrafi zamknąć pozycję w momencie, gdy zacznie przynosić mu stratę powyżej wcześniej zakładanego poziomu (nawet, gdy te pieniądze wydają się bardzo śmieszne), to dojdzie do nawyku, który w przyszłości (przy wyższych kwotach), doprowadzi do tego, że liczba stratnych transakcji będzie mała, natomiast zyski będą stawać się coraz większe.
Specjaliści zakładają, że maksymalna strata na pojedynczej transakcji nie powinna przewyższać 2% całego kapitału. W przypadku daytradingu sprawa ta wygląda nieco inaczej. W opisanych na stronie metodach oraz strategiach inwestycyjnych, zarządzanie kapitałem jest zróżnicowane, a zarazem zdyscyplinowane i konsekwentne.
Najlepsze firmy zajmujące się daytradingiem wprowadzają specjalny system zarządzania kapitałem oraz ryzykiem. Działa on wobec wszystkich traderów, jednakże różnie w zależności od wiedzy i doświadczenia, a także wyników traderów. Początkujący trader zwykle w pierwszej fazie swojej pracy ma do dyspozycji mniejszy kapitał, a także ograniczenia dotyczące maksymalnej wielkości pozycji, która może otworzyć na danym walorze. Do tego dochodzi z góry narzucony stop loss – dotyczący maksymalnej straty, jaką trader może w ciągu dnia ponieść, a także maksymalny spadek od szczytu wygenerowanych zysków w ciągu jednego dnia (ang. lost from top). W miarę czasu, gdy trader osiąga coraz lepsze rezultaty, kapitał oraz rozmiar (ang. size) na pozycji zostają zwiększane. To samo dotyczy stop lossa i lost from top – w zależności od wyników wyliczane są one przez algorytm ustanawiając nowe poziomy. Jest to bardzo dobry system zarządzania ryzykiem – szczególnie dla początkujących traderów.
Decyzja o otwarciu pozycji automatycznie wiąże się z podjęciem pewnego ryzyka. U graczy świadomych podejmowanych decyzji ryzyko jest to z góry, ściśle określone, wkalkulowane w zawód. Istnieje jednak bardziej szeroki problem związany z przeświadczeniem wielu początkujących inwestorów, a także tych z pewnym już bagażem doświadczeń: pewność własnej nieomylności oraz strach przed jakąkolwiek, nawet minimalną stratą (szczególnie po długiej serii trafnych inwestycji).
Problem ten najlepiej zaprezentuje na przykładzie dwóch traderów. Każdy z nich zajmuję się daytradingiem od wielu już lat, posiada różne strategie inwestycyjne i podejście do ryzyka. Opisując osoby przedstawione w przykładach, zwrócę uwagę na ich cechy osobowościowe, gdyż w dużej mierze determinuje to ich zachowanie na giełdzie oraz podejście do ryzyka:
Bez większych problemów, można wywnioskować, że gracze ci różnią się strategiami inwestycyjnymi, jakie stosują. Zmienne jest także podejścia do ryzyka, zakładanych stop losów, doborze spółek oraz wielkości zarządzanych pozycji. Powyżsi traderzy przeżywają swoje lepsze i gorsze dni na giełdzie, a sposób w jaki je przechodzą jest wyznacznikiem ich dojrzałości na rynku i pełnego zrozumienia rządzących zasad wraz z tą najważniejszą: na giełdzie nie zawsze się zarabia. Trzy różne typy graczy, których inwestycje miałem okazję oglądać w trakcie kilku ostatnich lat, pozwoliły mi wyciągnąć liczne wnioski:
Piotrek, trader opisany powyżej, zarabiając 500 dolarów miesięcznie jest w pełni świadomy możliwości jakie daje mu giełda: „skoro codziennie gram w takim sam sposób zarabiając 25 dolarów (zakładam 20 dni sesyjnych w trakcie miesiąca co sumarycznie daje traderowi 500$ zysku) zarządzając pozycjami nie przekraczającymi 500 akcji, wystarczy abym stabilnie zwiększał wielkość pozycji. W tym wypadku w skali roku będę w stanie kilkukrotnie zwiększyć moje wyniki”. Wydaje się to proste. Rzeczywistość bywa zupełnie inna. Piotrek nie jest w stanie zwiększyć size’u. Powód jest błahy, wychodzi z założenia, że „niemożliwym jest zwiększenie wielkości pozycji na danej spółce, gdyż na niej taką ilością akcji nie da się grać”. Problem tkwi jednak w czymś zupełnie innym. Trader przyzwyczajony do zysków rzędu 20-50$ dolarów dziennie, zwykle na pojedynczej transakcji nie traci więcej niż 2-10 dolarów (co przy 200 akcjach stanowi stratę w ruchu na spółce pomiędzy 1-5 centami; analogicznie dla 500 akcji jest to ruch maksymalnie 2 centowy). I nagle zwiększając wielkość pozycji do 1000-2000 akcji, ruch 1 centa w nieodpowiednim kierunku do zajętej pozycji automatycznie generuje wirtualną stratę 10 do 20 dolarów. A na to nie pozwala takiemu traderowi bariera psychologiczna, która powstała w minionych latach, gdy nie przyzwyczaił się do możliwości zamknięcia pozycji z nieco większą stratą niż 2 do 10 dolarów na pozycję. W tym wypadku strach przed posiadaniem, większej niż „wyuczona” w ostatnich latach, straty nie pozwala traderowi wybić się powyżej strefy komfortu. Zamyka przed nim drzwi rozwoju oraz tego co w giełdzie najważniejsze: większych pieniędzy.
Robert, dla którego osiągniecie wyniku w trakcie sesji rzędu 1000 czy 2000 $ jest rzeczą jak najbardziej normalną, miewa gorsze i lepsze miesiąca co zdeterminowane jest zmiennością na rynku, która przekłada się na zastosowanie strategii „momentum trading” w inwestycjach jednosesyjnych. Robert zgodnie z założeniami strategii pragnie jak najbardziej maksymalizować zyski, w związku z czym przyzwyczajony jest do zamykania pozycji z zyskiem przekraczającym 500 dolarów na pozycji. W okresach o zmniejszonej płynności oraz zmienności na giełdzie, redukcji ulega liczba spółek, na których strategia ta znajduje zastosowanie, a często również zasięg możliwego do osiągnięcia zysku. Z tego też powodu trafiają się dni sesyjne kiedy Robert nie potrafi zamknąć wielu pozycji, na których utrzymuje zysk rzędu 150-300 dolarów, gdyż nie pozwalają mu na to jego założenia dotyczące strategii. Automatycznie zamiast zamykać pozycje z powyższym zyskiem, zamykane są one w okolicach zera bądź, co zdarza się często, na minusie. Trader nie potrafi przestawić strategii pod nieco mniejszą zmienność występującą w danej chwili na giełdzie. I tutaj paradoks: pomimo możliwości zamykania pozycji z zyskiem przekraczającym 150 dolarów ale niestety nie większym niż 500 dolarów, nie zmienia się podejście do ryzyka i nadal stop lossy ustawiane są na identycznych poziomach jak w okresach bardziej nadających się do zastosowania „momentum tradingu”. Jednak proszę zwrócić uwagę na zasadnicza różnicę dzielącą Piotrka i Roberta: podejście do ryzyka oraz zakresu osiąganych zysków. To co dla Piotra jest wynikiem pracy w ciągu całego miesiąca, dla Roberta stanowi pozycje wyjściową z jednej udanej transakcji.
Autor: Tomasz Przybycień