W 2005 podjąłem decyzję, że chcę spróbować swoich sił w biurze proptradingowym, jako trader na amerykańskich giełdach akcji. Kończyłem pierwszy rok studiów, taki pomysł z dnia na dzień pojawił się w mojej głowie. Wystarczyło, że natrafiłem na necie na ogłoszenie firmy Swift Trade, którego oddział mieścił się w Gliwicach. Nic lepszego nie mogło się trafić. Tak właśnie sądziłem i miałem wielkie nadzieje, że się nie mylę.
Był to okres, w którym strasznie podjarałem się forexem, giełdą i ogólnie możliwościami jakie to dawało. Chociaż jak teraz sobie pomyślę to zupełnie nie miałem jeszcze wtedy pojęcia jakie możliwości rynek może dać i jak mocno może wciągnąć. Wiedziałem tylko, że zrobię wszystko by spróbować.
Chciałbym dziś opisać Ci moją historię, to jak znalazłem się na rynku proptradingowym. Dlaczego skupiłem się na amerykańskich giełdach akcji i co zmieniało się u mnie na przestrzeni 2007 do 2016 roku. A to już blisko 9 lat, więc i kawał historii. Pominę 2004-2007 kiedy tak naprawdę raczkowałem na rynku i szukałem swojej ścieżki. Skupię się na tym gdy już ją znalazłem.
Ten artykuł należy do cyklu "Proptrading", w którym odkrywam przed Tobą świat branży proptradingowej. Branży, w której jestem od 2007 roku i staram się od tego czasu ją popularyzować. Zapraszam do przeczytania również innych części w kolejności chronologicznej:
Część 1: Moja historia i trochę motywacji - czyli o tym jak rozpocząłem swoją przygodę na amerykańskich rynkach akcji.
Część 2: Proprietary Trading Firm - praca w biurze proptradingowym
Część 3: Remote Trading - Trading zdalny - dla kogo
Część 4: Kalkulator - Broker .vs Proptrading .vs Remote Trading
Artykuł ten jest pierwszym z serii, która w pełni skupi się na tematyce Proptradingu i Remote Tradingu. W szczegółach dowiesz się czy to branża dla Ciebie oraz znajdziesz odpowiedzi na mnóstwo pytań. Bez ściem, tak abyś wiedział z czym to się je oraz jakie są plusy i minusy. Plusów na pewno jest znacznie więcej :) Artykuły będą pojawiać się przez kolejne miesiące.
W 2005 roku nie udało mi się zacząć. Niestety, ale nie miałem możliwości by pogodzić studia, z pracą jako trader. Mogłem pozwolić sobie na maksymalnie 3 dni w tygodniu kiedy pojawiłbym się w biurze. Na to jednak właściciel biura się nie zgodził. Albo 5 dni albo w ogóle. W pełni zrozumiałem, ale warto było zapytać :)
Udało się dwa lata później. W 2007 roku, we wrześniu rozpocząłem swoją przygodę na amerykańskich giełdach akcji. Przygoda tam ma się w najlepsze i trwa do dzisiaj jednak obecnie w innej formie współpracy. Nie chciałbym abyś traktował to jako przechwałki. Po prostu miałem wtedy ledwo powyżej 20 lat, nie wiedziałem co będę w życiu robił. Postanowiłem zaryzykować i spróbować. Bo był to chyba najlepszy okres do podjęcia takiego ryzyka i decyzji. Albo wyjdzie, albo trudno. Przynajmniej nie będę żałował, że nie spróbowałem. Wiele osób szuka zawsze wymówek. Jak ich szukasz, to w zasadzie masz odpowiedź dla siebie :)
Jak wyglądał początek w biurze proptradingowym?
Pojęcia zielonego nie miałem jak to będzie wyglądać. Jak taka praca w biurze tradingowym przebiega. Po prostu przesłałem maila z CV i czekałem na odpowiedź. Trafiłem akurat na okres rekrutacji. Pierwsza rozmowa rekrutacyjna odbyła się więc po zdaje się kilku dniach od wysłania CV. Nie pamiętam czy dokładnie proces przebiegał w tej kolejności jak poniżej - bo było to tak dawno temu. Ale postaram się odtworzyć w zbliżonej formie.
Przed rozmową poczytałem trochę o firmie Swift Trade. To była jedna z najstarszych firm Proprietary Trading na rynku, która miała swoje biura (w zasadzie to nie oddziały, ale autonomiczne biura zakładane przez lokalnych właścicieli) na całym świecie. Budziło to moje zaufanie. Mimo, że w necie mogłem znaleźć w tym okresie głównie informacje o tym, że przecież nikt mi nie da za darmo kasy do tradingu, na pewno wytną mi nerkę i inne bzdety.
Rozmowa jak to rozmowa. Wtedy nie była taka typowo korporacyjna. Raczej bardziej luźna, kilka popieprzonych pytań, kilka normalnych. Później kolejny etap - odpowiedź na pytania przesłane mailem. Po tym etapie, już finalna rozmowa, w której uzyskałem odpowiedź na większość nurtujących mnie pytań. W zasadzie tylko jedno miałem kluczowe - czy naprawdę jak wtopię to nie będę ponosił ryzyka finansowego :) haha. Ciężko było mi po prostu w to uwierzyć, że ot tak sobie mogę wtopić i nikt mi za to nic nie zrobi. I cóż, tak to właśnie było. W trakcie mojej pracy w biurze, kilku traderów odeszło mając straty - trudno. Nikt ich za to nie ścigał.
Później dowiedziałem się, że tak naprawdę firmą przyjmowała jak leci z ulicy. No powiedzmy jak leci, ale nie było większego problemu z angażem gdy miało się w miare poukładane w głowie.
Z tego co się orientuje, proces rekrutacji nieco się zmienił. Ale na pewno osoby, które są bardzo zdeterminowane do tego by zostać traderem - poradzą sobie z rekrutacją :)
Zaczęło się - pierwsze dni w biurze
Pierwszy tydzień od przyjęcia spędziłem na szkoleniu. No, szkolenie to może za dużo powiedziane. Po 2-3 godziny dziennie słuchałem informacji na temat giełd amerykańskich, ECN'ów, tego czym różni się giełda amerykańska od innych. Szczególny nacisk był położony na możliwość zarabiania na kredytach (była to główna strategia wykorzystywana wtedy w biurze). Strategii do tradingu nie byłem uczony. To było już moje zadanie do wykonania. Nie umiałem się już doczekać, kiedy odpalę realną platformę i zacznę trading.
Na szkoleniu było nas na pewno 5, ale możliwe że więcej. 5 po prostu pamiętam :) Tak abstrachując z tej piątki pozostała do dziś tylko dwójka. Ja i mój kolega Andrzej (którego pozdrawiam :)). Co śmieszne usiedliśmy obok siebie, a po kilku dniach się okazało, że urodziny mamy tego samego dnia :) W ogóle urodziny w biurze tradingowym też należały do innych. Piwko, wódeczka, trading :) No na pewno normalna praca to nie była. Gdzie tam w banku urodziny spędzić przy piwku. A w biurze tradingowym - taaak :) To też pokazało, że panuje tam zupełnie inny klimat, inna atmosfera. Jako 23 latek robiło to na mnie wrażenie. Szczególnie, że byłem wtedy po półrocznej pracy w banku.
Dobra, wracając do tematu przewodniego. Po szkoleniu tygodniowym, odpaliliśmy platformę demo. W zasadzie tylko po to żeby zobaczyć jak wygląda platforma, zrozumieć jak składa się zlecenia i gitara. Po kilkudziesięciu minutach, które spędziłem na zrozumieniu platformy - przeszedłem na konto real. To mi się podobało, brak babrania się w demówki. Tylko od razu nauka na realnym koncie, gdzie pojawiają się prawdziwe emocje i decyzje których efektem jest zysk lub strata. A jeżeli masz ambicje i startujesz z innymi ludźmi - wtedy zawsze zależy Ci aby się pokazać i zacząć zarabiać jak najszybciej :)
W zasadzie pojęcia na start nie miałem co grać, jak szukać spółek, jak ma wyglądać w ogóle moja strategia. Nad tym zacząłem pracować. Ograniczało mnie narzucone przez program zarządzanie ryzykiem.
Ryzyko to spowodowało, że:
- mogłem otwierać pozycję o wielkości maksymalnie 100 akcji (było to zwiększane gdy miałem 3 dni pod rząd na plus lub tydzień zakończony na plusie)
- mój stop loss dzienny, kiedy to nie miałem dalszej możliwości otwierania pozycji, wynosił 50$ (to również było zwiększane gdy osiągałem stabilne zyski)
Takie postawienie sprawy, sprawiło że zacząłem pracować nad tym by to co gram pokrywało się z możliwościami jaki niosły ograniczenia zarządzania ryzykiem.
Pierwsze miesiące wyglądały u mnie bardzo podobnie. Po 14 byłem w biurze (na początku nie trejdowałem w pre markecie). Start od 15:30 i tak do 22:00 (chyba, że wyciął mnie wcześniej stop loss). Ale po tym jak mnie wycinał nie olewałem sesji. Obserwowałem, myślałem i kombinowałem jak ma wyglądać moja strategia tradingowa. Gdy kończyłem o 22:00, wracałem do domu (co zajmowało mi godzinę) i nie szedłem spać, ale spędzałem 1-2h nad wykresami zapisując w tabelach excela ciekawe spółki, zasięgi ruchów. Szukałem powtarzalności na rynku.
Starsi traderzy motywacją
Gdy pojawiłem się w biurze poznałem cała grupę traderów, którzy siedzieli tam od miesięcy czy lat. Ludzie w moim wieku lub nieco starsi. Normalni goście. Zero sztywniactwa.
Wiesz, gdy widzisz obok Ciebie takich samych łebków, którzy koszą dobrą kasę z rynku, od razu myślisz - czemu mnie miałoby się nie udać. Dla mnie ich wyniki były motywacją do działania. Drugim kopniakiem do pracowania nad swoją strategią było to, że nie podobała mi się przewodnia strategia biura - czyli credit trading. Ok dawał kasę, ale zawsze utożsamiałem giełdę z łapaniem ruchów. Na tym również się skupiłem. Można powiedzieć, że ja i jeden z moich kolegów który startował we wcześniejszej grupie - byliśmy pierwszym w firmie, którzy zaczęli grać na mocniejsze ruchy.
Co najważniejszego wyciągnąłem od starszych traderów:
- pilnują bardzo mocno swoich stop lossów. Tutaj nie ma złudzeń, wycinają stratne pozycje z miejsca bez zbędnych przemyśleń
- grają powtarzalne setupy. Co się sprawdza trzeba grać. Bez zbędnego kombinowania.
To dało mi bardzo do myślenia. Czerpie się od lepszych od siebie i od nich skorzystałem z tychże porad. Do dziś staram się szukać powtarzalności i przynosi to najlepsze efekty. Radzę Ci sprobówać, niż kombinować i skakać z kwiatka na kwiatek.
Trzy kluczowe miesiące
No może cztery. Tyle właśnie dałem sobie na osiągnięcie poziomu, który w firmie określany był mianem "bycia traderem". To wiązało się również, z rozpoczęciem otrzymywania % od generowanych zysków. W tym okresie kiedy zaczynałem był to poziom zrealizowania 2000$ zysków w ciągu kalendarzowego miesiąca. Byłem bardzo blisko już w 2 miesiącu, ale zacząłem kozaczyć i skończyło się gorzej. W trzecim miesiącu, jeszcze przed świętami (a może przed sylwestrem) dobiłem do wymaganych 2000$.
Zacząłem zarabiać. Szaleństw z pierwszej wypłaty nie było, bo wtedy otrzymywało się 15% z zysków. Z 2k$ po potrąceniu opłaty giełdowych, desk fee pozostało jakieś 300$. Biorąc pod uwagę, że kurs dolara był nieco powyżej 2 zł, moja wypłata była zabójczo wysoka bo wyniosła jakieś 600 zł brutto. Szaleństwo ;)
Ale była satysfakcja :) W kolejnym miesiącu nastąpiła podwyżka do 35%. Miało to już większy sens.
Kolejne miesiące mijały, wyniki były coraz lepsze. Chociaż przytrafiały się i gorsze okresy (ale nadal zakończone miesiącem na plusie). To pokazało mi, że rynki się zmieniają. I modyfikować pod to należy również swoją strategię.
Jak godziłem studia z tradingiem?
Jak to mówią dla chcącego nic trudnego. Dałem radę. Przede wszystkim to była zaleta tego, że świetnie układał mi się plan zajęć. Miałem zwykle 2 dni wolne, bez zajęć (lub tylko wykłady, a kto by tam na wykłady chodził). Z ćwiczeniowcami również się po prostu dogadywałem. Czyli chodziłem wtedy kiedy mogłem (z rana przed sesją) lub po prostu wpadałem tylko na zaliczenia. Z ćwiczeniowcami trzeba rozmawiać. Nawet gdy niby są ostrzy, gdy powie się szczerze, że próbuje się wiązać pracę marzeń ze studiami - często potrafią zaskoczyć :)
Jeżeli w trakcie studiów nie będziesz w stanie tego pogodzić, to na pewno gdy pójdziesz do pracy na etacie nie dasz rady fizycznie obskoczyć jednej i drugiej pracy. W trakcie studiów nie masz również tylu zobowiązań. Napisałem na ten temat artykuł "Daytrading, a praca na etacie" .
Trafiłem na najmocniejszy okres na rynku
Kto z Was trejdował w latach 2007-2010 wie, że takie rzeczy przechodzą do historii. W biurze proptradingowym, trejdowałem zarówno podczas bessy jak i hossy.
Tak diametralne zmiany na rynku, to najlepsza szkoła w tradingu. Musisz szybko dostosować się do tradingu czy to na spadki czy wzrosty. Giełdy w Stanach dają tą możliwość, że nie ma najmniejszego problemu z graniem na spadki.
Wiele osób oglądało filmy o tematyce giełdowej (Zbyt wielcy by upaść, Margin Call czy ostatnio Wielki szort). Ja w tym wszystkim uczestniczyłem. Te wszystkie wydarzenia były codziennością. W TV trąbili o upadku Lehman Brothers, Bearn Stears czy problemach innych banków - my na nich trejdowaliśmy.
Mówili, że Fannie Mea czy Freddie Mac upadają, a dla nas to były złote czasy do tradingu na takich potencjalnych bankrutach.
Co najbardziej mnie boli z perspektywy czasu to fakt, że nie wykorzystywałem w 100% potencjału jaki dawał tamten rynek. Po prostu nie byłem tego świadomy do końca że dzieje się historia. Historia, o której kiedyś będą pisać. Dlatego też, w momencie gdy osiągałem dobry dzienny zysk, spadałem robić inne rzeczy. Pomimo tego, że czasem było to po godzinie tradingu. A można było o wiele mocniej wykorzystać potencjał sesji.
Rotacja jest spora
W trakcie kilku lat jakie trejdowalem w tym biurze tradingowym przewinęło się sporo osób. Każdy z nich celował w to by zostać traderem, ale nie każdy się nadawał, miał predyspozycje, odpowiednia motywacje itp.
Niektórzy osiągnęli ten wymagany poziom 2k$ po kilku tygodniach, inni po kilku miesiącach czy roku. Średnia, sadzę że oscylowała w okolicach 4-6 miesięcy.
Co było kluczowe
Najczęściej traderem zostawały osoby które były mocno zmotywowane i po prostu dużo pracowały na osiągniecie celu.
Obserwując osoby które siedziały obok lub starszych stażem traderów uważam, ze dobre wyniki osiągali Ci, którzy:
Patrząc również na to kto kiedy pojawiał się w biurze miałem kilka spostrzeżeń. Najlepsi pomimo tego ze regularna sesja zaczyna się o 15:30, byli w biurze znacznie wcześniej. Już 13-14. Trejdowalismy pre market, przygotowywaliśmy się do sesji.
Osoby które przychodziły na moment przed rozpoczęciem sesji odstawały. Takie jest moje zdanie. Podobnie było z osobami, które były chodzącymi encyklopediami. Patrzyły na wszystkie formacje, wskaźniki. A tutaj nie potrzeba było tylu kombinacji.
Jeszcze jedna ważna sprawa. Próba naśladowania nawet najlepszego tradera w biurze rzadko kończyła się powodzeniem. Każdy miał swoją strategię, nawet gdy były do siebie podobne - to jednak czymś się różniły. Kolega trejdował wraz z żoną. Teoretycznie siedzieli obok siebie - mogliby grać identycznie. Ale to tak nie działa. On miał swój styl, swoje wielkości pozycji, swoją awersję do ryzyka. Ona również swoje podejście do grania. Pomimo tego, że trejdowali te same spółki w podobnym stylu - to ich wyniki się różniły.
Zmienny rynek
Przygotowanie do sesji miało szczególne znaczenie gdy zmieniał się rynek. To najczęściej był okres, który powodował przesiew w zespole. Przy zmianie rynku zawsze trzeba popracować nieco nad strategia i dostosować do tego co jest rozgrywane.
Na przestrzeni lat pożegnałem się z wieloma kolegami, którzy moim zdaniem mieli zajebisty potencjał. Ale przy "łatwym" rynku, gdy strategie działały bez zarzutu zapewne przyzwyczaili się do szybkiej kasy. Gdy rynek diametralnie się zmienił, grane przez nich spółki przestały zachowywać się jak kiedyś... o prostu zostali z ręka w nocniku. A giełda nie wybacza. To Ty dostosowujesz się do niej, a nie na odwrót.
Jeden z moich kumpli w pierwszym roku bardzo dobrze radził sobie na spółkach poniżej 1$. Ale po pewnym czasie nie były już tak łatwe do grania, obrót na nich był mały, były usuwane z giełdy itp. Nie dostosował się do nowej sytuacji i zakończył przygodę.
Inny kolega osiągał naprawdę rewelacyjne wyniki na finansowych ETF/ETN. Ale gdy zmienność z lat 2007-2010 zanikła, wolumen stał się coraz mniejszy.... spółki te również diametralnie zmieniły swoje zachowanie. Nie miały już tej zmienności, a wolumen zmniejszył się na nich drastycznie. Jak możesz się domyślić podobnie było z jego wynikami.
Ja również walczyłem z tym problemem. Na początku cykliczność na rynku odczuwałem co 3-4 miesiące, później co pól roku. Za każdym razem był to dla mnie wynikowo gorszy okres, przepełniony wielkimi przemyśleniami i rozterkami. Ale wychodziłem obronną ręka. Dlatego bo pracowałem nad tym by zmienić coś w swoim graniu i dostosować się do nowej sytuacji. Perspektywa tego, że miałbym porzucić trading i iść do pracy była wystarczającym kopniakiem by pracować jeszcze więcej nad swoimi strategiami.
Dlatego też z nazwijmy to specyficznych strategii przechodziłem w takie które są bardziej uniwersalne, ale nadal wsparte tape readingiem, który od początku miał dla mnie olbrzymie znaczenie. Nawet gdy nie wiedziałem, że to w ogolę ma taka nazwę.
Trading i podróże
Najlepsze co może dać biuro proptradingowe (a już nie wspominając o tym gdy jesteś remote traderem i sam sobie panem) jest możliwość podroży.
Jeżeli postanowisz ubiegać się o zatrudnienie w biurze proptradingowym zawsze warto zapytać czy maja oddziały w innych częściach świata.
Mnie udało się wyjechać na kilka miesięcy do Ameryki Środkowej. Wraz z właścicielem biura i kilkoma traderami (a co było świetne nawet naszymi dziewczynami/żonami) wynajęliśmy dom w Kostaryce i ruszyliśmy tam do znajomych z biura tradingowego, które przeżywało wtedy kryzys.
Kryzys był faktycznie bo biuro przenieśli do garażu haha :) ale było wesoło. Trejdujemy, a tu między nami drepta wielki żółw :) Tak wygląda biuro w czasie przeżywania kryzysu:
Poza tradingiem zwiedziliśmy prawie całą Kostarykę, Panamę i Nikaraguę.
Oczywiście nikt nam tego nie fundował, wszystkie koszty były po naszej stronie. Ale nawet trejdujac połowę miesiąca, a resztę zwiedzając wychodziliśmy na swoje.
Świetna sprawa gdy można pozwolić sobie na taki wyjazd będąc w biurze.
Zmiany, zmiany, zmiany
Wyjazd do Kostaryki to był okres, w którym podjąłem decyzje ze odejdę z biura i zacznę działać na swój rachunek. Nadal przy współpracy z firmą proptradingową, ale już na własne zabezpieczenie finansowe. Nie było ono zresztą jakieś wielkie.
Oczywiście chodziło o pieniądze. Trochę lat które spędziłem w biurze uświadomiły mnie, że pora mocniej skupić się na swoich finansach i mieć lepszy payout. Jako że takiego jaki chciałem nie byłbym w stanie otrzymać, odszedłem. Wraz ze mną 3 innych kumpli. I tak zaczął się nowy rozdział w moim trejderskim życiu czyli Remote Trading.
W tym również czasie zorganizowałem pierwszy zlot traderów - który nazwałem DayTrader Event. Przez ostatnie lata znacznie się on rozrósł. Ale na pierwszej edycji pojawiło się ponad 30 proptraderów z różnych firm (ale jakie to miało znaczenie), z którymi w większości trzymam się do dzisiaj. Tak to się właśnie wszystko rozwinęło w moim nowym etapie w tradingu
Z kolejną edycją DayTrader Event wracam w 2016 :)).
Wydaje mi się, że to naturalna kolej rzeczy. Jestem świadomy tego, że gdy kiedyś sam założę biuro proptradingowe w którym będę uczył innych swoich strategii będę musiał być przygotowany na to, że i oni kiedyś odejdą.
W 2011 kiedy odszedłem z biura zacząłem tworzyć swoja grupę tradingowa. Stworzyłem pierwszą w Polsce grupę, która umożliwiała tzw. Remote Trading, czyli trading zdalny. Była to oferta dla takich ludzi jak ja. Mających doświadczenie i chcących grac na swój rachunek. W dniu dzisiejszym to największa grupa w Polsce z Remote Traderami. Więcej o grupie poczytasz na oficjalnej stronie: RemoteDayTraderGroup.com
Ten stan trwa do dnia dzisiejszego :) Blisko 5 lat, odkąd odszedłem z biura bardzo mnie rozwinęły. 9 lat na rynku, gdy z niego żyjesz to naprawdę szmat czasu.
Jak widzisz da się :) Wraz z innymi Remote Traderami którzy wchodząc w skład mojej grupy stworzyliśmy sobie biuro, w którym razem trejdujemy.
Czas na Ciebie
Tym artykułem rozpoczynam nowy cykl "Proptrading", w którym dowiesz się o branży, możliwościach, opłacalności tradingu w biurach proptradingowych, remote tradingu w stosunku do brokerów.
Mam nadzieje, że otworzy Ci to oczy i sprawi, że zainteresujesz się tym by spróbować kariery w tradingu. Nie będę tutaj pieprzył głupot o tym, że giełda daje wolność finansowa (przecież to oczywiste) itp. takie pierdoły pociskają sprzedawcy marzeń i szkoleń.
Opowiem o tym jakie są realia bazując na własnym doświadczeniu. Że nie jest tak różowo, że warto dać sobie limit. Przede wszystkim, że wyniki przychodzą jak się ciężko na to pracuje.
Trading to ciężka praca i bardzo stresująca. Ale gdy zaczynasz na niej zarabiać, stabilnie zarabiać to staje się rutyna.
Na początek zapraszam Cie do subskrypcji i oglądania filmów , które zamieszczam na moim kanale na YouTube - to pokaże Ci z czym się je ten mój trading i jak to wygląda na giełdach amerykańskich.
Proszę podziel się tym artykułem na Facebook, Twitter - pomóż mi by cykl ten dotarł do jak największej grupy osób potencjalnie zainteresowanych tradingiem :) Linki do podzielenia się znajdziesz pod artykułem!
Artykuł ten jest pierwszym z serii, która w pełni skupi się na tematy Proptrading, ogólnie branży Proprietary Trading, Remote Trading. W szczegółach dowiesz się czy to branża dla Ciebie oraz znajdziesz odpowiedzi na mnóstwo pytań. Bez ściem, tak abyś wiedział z czym to się je oraz jakie są plusy i minusy. Plusów na pewno jest znacznie więcej :)